Weekend majowy można spędzić w różny sposób. Jedni jadą na działki grillować, a inni… do Żmudzi ewangelizować. Nasza ekipa właśnie tak spędziła ten czas.
Zaraz po przyjeździe w środę wieczorem do Żmudzi, poszliśmy do kościoła, żeby przygotować sprzęt. W tym czasie parafianie sprzątali świąteczną dekorację. Kiedy powiedziałem, że mają piękny kościół, jedna z kobiet odpowiedziała: „Piękny, bo to nasz kościół. Proboszcz jest i odchodzi, zmienia się. My zostajemy. Musimy więc dbać o nasz kościół, żeby był piękny”. I to jest właśnie dobre czucie Kościoła. Wspólnota, a nie tylko ksiądz, czuje się gospodarzem. To była zapowiedź doświadczenia niesamowitej atmosfery w tej wspólnocie parafialnej.
Przyjeżdżamy na nocleg. Zabrałem ze sobą relikwie św. Charbela. Dokładnie olej, który wydzielał się z jego
ciała. Siedzimy przy stole, jemy kolację, a ja czuję, że coś zaczyna pachnieć różanym zapachem. Okazuje się, że to św. Charbel, którego miałem w kieszeni koszuli daje o sobie znać. Niebo daje znać, że nie jesteśmy sami w tym dziele. Od początku doświadczamy też ogromnej gościnności ludzi, którzy nas przyjmują. Ludzie o złotych sercach. Już zaraz po przyjeździe wiem, że więcej dostanę niż dam w tym czasie.
Pierwsza Eucharystii o godz. 9, na której mówiliśmy i świadczyliśmy o miłości Bożej. W pewnym momencie mówię, że nie będę przedłużał, żeby chcieli jeszcze przyjść jutro, na co trzy kobiety chórem odpowiedziały: „Przyjedziemy! Pewnie, że przyjdziemy!” Ludzie są otwarci i reagują spontanicznie. Kamil jest zadowolony, że chcą śpiewać. Bynajmniej nie doświadczamy tu wsi, która tylko śpiewa godzinki na wiejską nutę. Na Mszy byli małżonkowie, którzy obchodzili 25-lecie. Były też ich dzieci. Po Mszy poszliśmy na plebanie, tak na chwilę na kawę… a wyszło z tego długie spotkanie, które zakończyło się wspólnym obiadem i tortem. Świetna atmosfera spotkania. Czuć w tym Bożą atmosferę.
Wieczorem mieliśmy modlitwę o doświadczenie Bożej Miłości. Jej głównym punktem było indywidualne błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Duch Boży jest niesamowity. Ludzie podchodzili, klękali, prawie każdy wyciągał ręce do Jezusa (choć nie było takiej zachęty), płakali. Najbardziej poruszały mnie modlitwy wypowiadane w wielkiej prostocie będąc twarzą w twarz z Jezusem: „Panie Jezu dziękuję Ci za wszystko, przepraszam Cię za wszystko. Kocham Cię”. Jestem pod wrażeniem charyzmatyczności tych ludzi. Chciałbym, żebyście to usłyszeli: malutka wiejska parafia w Żmudzi ma niesamowicie charyzmatycznych parafian.
Drugiego dnia poranne głoszenie wydawało mi się słabe. Po Mszy klęknąłem, żeby oddać to Jezusowi i przypomniałem sobie Ewangelię z dnia, w której uczniowie stają wobec głodnego tłumu ludzi, ale to, co mają jest niewystarczające, żeby wszystkich nakarmić. Na szczęście był tam Jezus. Jemu wystarczyło to, co mieli. On zrobił resztę, tak, że wszyscy dostali ile trzeba, a nawet więcej. Modlę się więc po Mszy i słyszę w sercu: „Łukasz, a co Ty się martwisz? To nie od Ciebie zależy. Oddaj to Mi. Ja będę działał”. Doświadczyliśmy bardzo mocno tego, co wydarzyło się w tej Ewangelii . Oj tak, Jezus przygotował tutaj nie tylko to, co by wystarczyło, ale aż nadto. Ludzie prześcigają się w życzliwości. Na zakończenie dnia, w którym mówiliśmy o doświadczeniu grzechu w życiu człowieka mieliśmy adorację, podczas której ludzie podchodzili blisko ołtarza i Najświętszego Sakramentu, aby oddać Jezusowi to, co jest ich ciężarem związanym z własną słabością, grzesznością. To piękne, bo doświadczyliśmy, że Jezus nikogo nie odtrąca z powodu grzechu, słabości. On pozwala przychodzić do siebie grzesznikom. Mówi do nas: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię!” Tego dzisiaj doświadczaliśmy. A ludzie byli znowu dotknięci Bożą dobrocią.
Niesamowity sobotni wieczór modlitwy przy drzewie, na którym dokonało się nasze zbawienie. Przy Krzyżu zdecydowaliśmy się, każdy osobiście, zaprosić Jezusa do swojego życia, przyjąć Jego miłość i zbawienie, oddać mu swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Potem każdy mógł podejść do Krzyża osobiście, ucałować, przytulić się do niego. Mała dziewczynka w różowej kurteczce pobiega do Krzyża i szybkim ruchem przytula tak, jakby przytulała kogoś bliskiego. Starsza pani o dwóch kulach z powykręcanymi nogami powolutku przesuwa się przez kościół. Dociera do krzyża i choć wydaje się to niemożliwe, przyklęka, aby go ucałować. Trwa przez pewien czas złączona z
Krzyżem. Niesamowity moment. Podchodzili młodzi i starsi. Kobiety i mężczyźni. Wiele osób autentycznie poruszonych. Razem z Proboszczem trzymamy Krzyż, do którego podchodzą ludzie. Stoję obok niego i wydaje mi się, że on sam jest poruszony. Przy kolacji mówi, że dla niego był to wzruszający wieczór. Zna historie wielu z tych ludzi, widok niektórych z nich przy Krzyżu szczególnie go poruszał. Czas łaski, czas dotknięcia serc. Potem razem z ludźmi uwielbiamy Jezusa. Faustyna zaprasza do tego, żeby wstać i uwielbiać. Ludzie wstają. Po chwili zachęca do tego, żeby podnieść swoje ręce. Prawie cały kościół modli się z podniesionymi rękoma, łącznie z ministrantami, Proboszczem.
Piękny czas. Niektórzy jeszcze po zakończeniu długo nie wychodzili z kościoła trwając na modlitwie. Tego wieczoru pieśń Symeona z komplety brzmi tak szczególnie mocno i prawdziwie: „Teraz, o Panie, pozwól odejść swemu słudze w pokoju, według słowa Twojego, bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”.
Niedziela-dzień zmartwychwstania i ostatni dzień rekolekcji. Krzyż Jezusa prowadzi do zwycięstwa życia. Ewangelia o uczniach idących do Emaus pomogła nam zobaczyć, że teraz trzeba iść dalej, być w drodze za Jezusem. To nie koniec, mimo, że rekolekcje się kończą. ”Źródło”, to tylko początek. W Żmudzi zawiąże się Wspólnota Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea. Tu będą mogli pogłębiać i kontynuować swoją formację, doświadczenie żyjącego Boga. Czas rekolekcji zakończył się modlitwą o napełnienie Duchem Świętym. To On daje żywą wiarę, nowość życia. Razem z Proboszczem nakładaliśmy na każdego ręce w geście przekazania Ducha Świętego. Niech On kontynuuje, to co sam zapoczątkował w tym czasie w tej parafii i życiu tych ludzi.
Dla mnie była to łaska uczestniczenia w wielkich dziełach Bożych. Widzieć ludzi dotkniętych Bożą łaską to jest największa radość. Najlepszym obrazem tych rekolekcji jest właśnie Ewangelia o rozmnożeniu chleba. W Żmudzi zobaczyliśmy, że naprawdę wystarczą proste, ubogie środki, bo wszystko i tak zależy od Jezusa. To On ma działać w ludzkich sercach. Mieliśmy do dyspozycji „tylko” Słowo Boże, własne świadectwo, Najświętszy Sakrament i Krzyż. Bez scenek, praktycznie bez multimediów… a jednak moc Boża objawiła się.
Ks. Łukasz Kachnowicz
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.